Dzisiaj chciałbym wrócić do tematu spirali zadłużenia, wierząc że moje wskazania przyczynią się do większej rozwagi w podejmowaniu decyzji kredytowych. Jak już kiedyś pisałem, kredyty nie są niczym złym, pod warunkiem, że pieniądze, które pożyczyliśmy, są w rozważny sposób spożytkowane.
W tym wpisie chce wskazać na błędy, jakie popełniają potencjalni kredytobiorcy.
- Decydując się na wzięcie kredytu, klienci banków czy firm pożyczkowych opierają się na założeniach, że nic w życiu złego nie może im się przytrafić. Nie stracą pracy, nie zachorują, itp.
Nic bardziej mylnego. Żyjemy w dynamicznych czasach i nawet posiadanie umowy o pracę na czas nieokreślony nie gwarantuje, że etat utrzymamy do emerytury. Mało tego, możemy otrzymać wypowiedzenie dotychczasowych warunków i zmianę wysokości dochodów na in minus, tym samym tracąc zdolność do bieżącego, terminowego regulowania zobowiązań.
Często w przeszłości zdarzało się szczególnie u osób, które miały wypłacaną trzynastą i czternastą pensję, że składały wnioski kredytowe wtedy, kiedy wychodziła im najwyższa średnia z 3 m-cy, czyli na przełomie roku. Osoby te otrzymywały dużo większe kredyty z większymi ratami, z którymi w przyszłości nie radziły sobie. Bowiem potem przyszły zmiany w zasadach wynagrodzenia, nastąpiło obniżenie pensji i katastrofa. Tak wiec ubiegając się o kredyt, trzeba wziąć wszystkie czynniki pod uwagę, aby uniknąć wszelkich późniejszych niespodzianek. - Pożyczając pieniądze, znaczna część kredytobiorców zaciąga złe długi. Złe, bo wydaje nie swoje pieniądze na rzeczy, które nie przyczyniają się do pomnażania ich wartości majątkowej. Kupują tzw. zabawki, na które ich nie stać, drogie domy, zbyt kosztowne w eksploatacji w stosunku do ich potrzeb, drogie w utrzymaniu samochody. Często pożyczają, aby wyjechać na wakacje, urządzić święta. Potem spłacają przez rok, dwa, nie mając w pamięci tych doznań, na które zaciągnęli kredyt. Jeśli już trzeba zaciągnąć zobowiązanie, to tylko takie, które pozwoli na wzrost, np. pozwoli rozwinąć firmę.
- Reklamy sklepowe, banki, zachęcają do zawierania długoterminowych umów kredytowych, co skutkuje tym, że spłacamy przedmiot, którego wartość w pewnym momencie jest niższa niż wynosi kredyt do spłaty. Przykład – kupujemy na raty nowy samochód osobowy na 120 m-cy.
I właśnie ten nasz samochód, już po roku traci 30% na wartości, po kolejnych kilku, wart jest 30-40% ceny. A do spłaty pozostaje jakieś 70% wartości. Przyjmując założenie, że np. samochód jest amortyzowany przez 5 lat, uważam, że nie powinien być kredytowany na okres dłuższy niż 4 lata. Wtedy nie powinniśmy być bankowi winni więcej, niż wynosi jego aktualna wartość. - Wielu z kredytobiorców wpada w spirale kredytową tylko dlatego, że pozwala sobie na spłatę rat w wysokości nieproporcjonalnej do dochodów. W/g zaleceń komisji Nadzoru Bankowego, wysokość rat kredytowych nie powinna przekroczyć 50% dochodów. Ja uważam, że aby zachować zdrowy rozsądek, raty nie powinny przekraczać 30%.
Jeśli będziemy się trzymać tych zasad, życie będzie łatwiejsze, bez zadręczania się o spłatę kolejnych rat, z mniejszymi obawami na dalsze trwanie.
Pozdrawiam
Stanisław Bińkiewicz